sobota, 22 lutego 2014

Wokół ciąża

   Problem niepłodności obecnie dotyka co +/- 4 parę, więc  +/- 8/10 są po prostu szczęściarzami. Jak przezywamy kiedy dowiadujemy się o: „Koooochani jestem w ciąży!!!”, „kochana UDAŁO SIĘ, wiesz  trzy miesiąca staraliśmy się, myślałam ze już jest coś nie tak ale  wreszcie  jestem w ciąży”? Otóż ja, jako nieustanie praktykująca, specjalistka w dziedzinie niepłodności, dobita do samej ziemi wiadomością próbuję niezauważalnie pozbierać się i razem z osobą ciężarną zwyczajnie cieszyć się.
   Zostałam zaskoczona wiadomością o czyjejś ciąży, mnóstwo razy ale kilka pamiętam dobrze. W pracy (1): miałam dosłownie dzień wariata. Pracuje na najwyższych obrotach – i tu nagle baaaah (telefon od męża z wiadomością „oni są w ciąży”) - nie byłam przygotowana, odjęło mi najpierw mowę, później chęć do pracy, później do życia, miałam pełne oczy leź – jedyna działająca wtedy  szara komórka podpowiedziała mi: ewakuuj się z pokoju – wzięłam telefon i wyszłam. Co robić, co robić?  Telefon do przyjaciela, balsam na złamane serce. Czarnulka w pracy, Malinka, dzwonie: „ są w ciąży wiesz kolejni, a ja już nie mam siły walczyć znowu się wszystko pochrzaniło znowu mam brać hormony ” – ledwie wykrztusiłam z siebie to zdanie i lży jak dwie przepełnione rzeki rozlały się same. Malinka: „kochana nam się też w końcu uda …”. Dwudziestominutowa rozmowa z Malinką doprowadziła mnie do pionu.
    W tydzień po poronieniu (2): leże w domu jak rozbity statek na dnie morza, sms z pracy „co ci jest, gdzie jesteś, wykrakałaś  jestem w ciąży”, odpisałam tylko tyle: „nie chciałabyś wiedzieć, gratuluję dbaj o siebie”.  W drugim tygodniu dostałam jeszcze dwie takie wiadomości, telefonicznie: „wiem że ci ciężko ale muszę ci to powiedzieć, jestem w ciąży”, i trzymając mnie za rękę: „ chcę ci coś powiedzieć - jestem w ciąży”,  wtedy czułam tylko pustkę, nie poryczałam się.   
   Odbieram telefon (3):  Kasia plączę do słuchawki „jestem w ciąży, to nie możliwe, nie wiem co robić, pierwszy raz w życiu test z dwoma kreskami, nikt jeszcze nie wie wykręciłam do ciebie pierwszej, patrzę i nie mogę uwierzyć jestem w ciąży,  Boże dziękuje!”. Kasia, osoba która stara się od lat by zajść w ciąże, płakała do telefonu,  ja ryczałam razem z nią - ze szczęścia!!! Kto jak nie kobieta, która przeżywa miesiąc w miesiąc porażki, zrozumie jaki to CUD być w ciąży!
   Przyzwyczajam się, nie zawsze wychodzi, ale ‘staram się’ podchodzić do tego z humorem: 
„wreeeeszcie krótsza kolejka!” 

   Zostało tylko zweryfikować czy stoję we właściwej:) 

sobota, 15 lutego 2014

Hyperstymulacja trwa

W_SZ, tak jak już pisałam świetny człowiek, jak się okazało dużo nas łączy (bez podtekstu, wyjaśnię może w którymś poście). Dostałam od niego namiar na dobrego ginekologa, który specjalizuje się w niepłodności.  I tak trafiłam do obecnego Doktora ja, przestymulowane jajniki i nasza niepłodność.
    U dobrego specjalisty, nawet prywatnie, terminy są dosyć odlegle, tymczasem  dzięki wstawiennictwu W_SZ udało się dosyć szybko trafić na konsultacje. Pęcherzyk w tym czasie urósł  do 10cm. Wizyta długa, szczegółowa, rzetelna, doktor spokojny i profesjonalny.  Dostałam duphaston (swoją drogą nie mogę wyjść z podziwu,  lek ma tak szeroki zastosowanie, jest dosłownie na wszystko  hehe).  Zaczęłam przejmować leki  i ‘kulka’ przestała rosnąc. Miesiączka, którą dostałam niebawem spowodowała, że pęcherzyk zaczął się wchłaniać.  Leczenie ‘kulki niespodzianki’  zajęło nam ze dwa miesiąca.
    Ufać? można ale z dużą rezerwą, tak sadzę.  Mimo krzywdy w postaci 'Hyperstymulacji' nie powiem nic złego na poprzedniego doktora, szanuje go z różnych innych powodów.            



niedziela, 9 lutego 2014

Hyperstymulacja...

Po laparoskopii - kontrola u lekarza prowadzącego. 
  Wypisując  doktor prowadzący powiedział że 'jestem uleczona' (cokolwiek miał na myśli)! W związku z tym po 1 miesiączce, myślałam, że naturalne będzie to, że będę w ciąży.
  Po 3 miesiącach przy kolejnej wizycie, dostałam wyprawkę: CLO (Clostilbegyt) 3x1 od 3dc przez 5 dni,  plus Encorton od 2 dc 10dni 3x1 i 2dni 2x1. Brać zaczęłam w styczniu/lutym bez szczególnego monitoringu, zgodnie z zaleceniami. Encorton=steryd strasznie mnie niepokoił i w połowie kuracji postanowiłam skorzystać z usług innego lekarza, który wykonał usg i powiedział tylko tyle, żebym skontaktowałam się z prowadzącym lekarzem. USG 13dc: lewy29*20mm, prawy 45*29 z mikropecheżykami 25*30mm. Zadzwoniłam do doktora z wynikami usg na co usłyszałam zaledwie: „nie pękł w tym, pęknie w następnym”.
 
zdjęcie kiepskiej jakości
Po tygodniu zaczęły dolegać mi ostre bóle i dyskomfort przy siedzeniu, chodzeniu. Wtedy postanowiłam skonsultować, to cale zamieszanie, z lekarzem W_SZ (swoją drogą świetny i uczciwy człowiek, polecam). Wyniki usg zszokowały nie tylko mnie, ale też jego: lewy 31*19mm, prawy 83*80mm – torbiel krwotoczna – hyperstymulacja jajników. Ku przestrodze, trzeba mieć zawsze rękę na pulsie!  Jeśli bym nie zareagowała w porę, dziś bym miała tylko jeden jajnik, ufff.  

 Czy można ufać lekarzu, który prowadzi cię przez ponad rok?                                                                                        

wtorek, 4 lutego 2014

Prawdziwe życie cz.II



przesuwamy laparoskopie o tydzień. 
Rano z mężem pojawiamy się w szpitalu. Stoimy, czekamy na rozwój wydarzeń. Godzina, druga  w końcu zostaje sama, bo mąż musi biec do pracy. Pojawia się w kolejce parka: On - napakowany wesołek, dalej Paker, Ona - zestresowana Paniusia w futerku i dzinsikach, wyglądała pięknie! Czas mija jest fajnie przynajmniej jest na kogo patrzeć, kierują nas do przyjęcia na odział i tu się zaczyna...
      ...stoję sobie w kolejce, kopie teczkę o ile się przesuwa na przód kolejka, za mną ta parka, zarejestrowałam się trzeba było jeszcze wejść w jeden gabinet podpisać papierki i 'go' na górę na odział. Pomijam fakt  że zanim ja trafiłam na odział Parka już się na nim rozgościła. Trochę zamieszania, przyjęli więcej niż jest miejsc, ale rachu ciachu i się miejsca znalazły.  Gdzie ja trafiam?  otóż oczywiście do pokoju, w którym jest już znienawidzona zaocznie przeze mnie Paniusia, która była za mną, a jest już przede mną. Wchodzę do pokoju, z myślą ostatnio było średnio fajnie, ale grunt to nastawienie. Weszłam poznałam dziewczyny. Było nas 4: Ja, Paniusia, Czarnulka i 36. Jak to z rana, dużo badań. Poznajemy się, każda opowiada swoją historie i po co tu jest, i po co się tu znalazła – u wszystkich 4 jeden cel - ciąża. Ja i Paniusia na laparoskopie, dziewczyny na diagnostykę. Pobyt do laparoskopii wspominam bardzo wesoło. Towarzystwo kapitalne! Paniusia okazała się równą babką i od teraz nazwie ją Malinka, a Czarnulka to jeszcze ta kabareciara. Do dziś się przyjaźnimy całymi rodzinami, odwiedzamy, piszemy smsy! To są moje mentorki, to są osoby z którymi można pogadać o niepłodności, miesiączkach, śluzach, badaniach, testach i nie tylko. Każda z nas leczy się u innego lekarza. Kiedy się spotykamy, my gadamy o leczeniu, chłopaki o motoryzacji:)
Laparoskopia - to co piszą w sieci o zabiegu, albo to co czytałam przed zabiegiem to jakieś brednie w porównaniu z tym, jak to wygląda naprawdę. Dzień przed obiad tylko zupa, woda tylko do 19, później już nic. Lewatywka na wieczór + tabletki przeczyszczające, wywiad z anestezjologiem. Rano o 5 czy 6, kolejna lewatywka, prysznic i przed tym jak się odział obudził, zabrali mnie na blok. Humor dopisuje, stresik mały jest. W bloku przed podłączyli mnie do kroplówki, zaaplikowali jakieś zastrzyki. Za chwile zabrali mnie na operacje przełożyli z łózka do łózka i się wyłączyłam. Operował mnie mój lekarz. Obudziłam się podłączona pod kroplówką, po południu przewieźli mnie na odział s powrotem. Czuje się całkiem spoko bo znieczulenie działa. Czarnulke i 36 między czasie wypisali, a Malinkę operowali na drugą dobę po mnie. Resztę dnia przeleżałam. Na drugi dzień ściągnęli cewnik i rano pielęgniarka zaleciła mi wstawać. Fajna kobieta, powolutku mnie podniosła, posadziła, pomogła mi się przebrać już w swoje ciuszki, zmieniła opatrunki, pomogła się obmyć. Było jako tako, kręciło mi się we łbie, chciałam trafić najszybciej do łóżeczka. 
 Na trzeci dzień po operacji, jak zabrali moją towarzyszkę Malinkę na zabieg, postanowili pod nieobecność mojego doktora, mnie wypisać, zresztą zbliżał się weekend. Ja już śmigałam po oddziale żółwim krokiem więc mogłam iść do domu. Za dwa dni przyjechałam na kontrole. Oczywiście odwiedziłam Malinkę, wtedy ona była nie Malinką a Herosem, miała mega zrosty więc operacja jej była bardziej skomplikowana od mojej, było mniej wesoło.
Dostałam l4 na 10 dni czy jakoś tak, żeby się zagoić w domu na spokojnie, po drodze miałam też gorączkę. Generalnie ten kto mówi że po laparoskopii drożności jajowodów, wstaje i ‘nadaje na tych samych obrotach’ – kłamie. Ja byłam spowolniona jeszcze przez co najmniej 2 tygodnie. Malinka dostała zwolnienie na 3.                                                                 

Prawdziwe życie cz.I

  Rok po ślubie postanowiliśmy odstawić antykoncepcje i zadziałać, minęło trochę lat a my wciąż działamy:)
Nie chcę pisać u kogo się konsultowałam, leczyłam pozostawiam to wam a "po owocach (wynikach) ich poznacie"!
  Kopernika 17 - Endokrynologia początek 2011roku, rozpoznanie: zaburzenie miesiączkowania ICD-10: 28
  Całkiem miło wspominam popyt w szpitalu, wydawało by się że to niemożliwe, a jednak, wszystko zależy od nastawienia i towarzystwa,  ja natrafiłam na wyborne! W pokoju 2 osoby, jedna młoda kobieta Kruszynka (waga 46kg/170cm) i pani Cukierek (cukrzyca).  Do dziś się przyjaźnimy, odwiedzamy, często rozmawiamy i nawet byłam świadkiem na ślubie Kruszynki. My z Kruszynką byłyśmy najmłodsze na oddziale, w związku z tym uwagą otaczał nas wprawie cały personel, oraz wzbudzałyśmy zainteresowania większości pacjentów, a przynajmniej tak nam się wydawało. W szpitalu miałam laptopa pisałam prace zaliczeniową, wieczorem śmiałyśmy się leząc na jednym łóżku z Kruszynką obok łózka Cukierka. Pani Cukierek opowiadała nam historii ze swojego życia o wnukach, mężu, dzieciach, sernikach, diecie.
    Oczywiście między wierszami robili nam badania i po 3 dniach wypisali nas wszystkie hurtem do domku.
    Wyniki: 2 kartki a4 – wszystkie w normie.
  Zalecenie: konsultacja w poradni Endokrynologii Ginekologicznej Kopernika 23.
       Oczywiście poczekałam kilka miesięcy w kolejce ale jest wizyta w poradni, która rozwiąże wszystkie moje pytania coś będzie się działo, super. Oczytałam się na ZL opinie o doktorze do którego idę, jest nadzieja. Wzięłam urlop idę mam jakiś milion przygotowanych pytań. Kolejka, czekam wchodzę, za 3 sekundy wychodzę ze skierowaniem do szpitala.
       Kopernika 23 – szpital koniec 2011, Rozpoznanie: niepłodność pierwotna
…będzie tak samo jak poprzednio, grunt to dobre nastawienie. Nic podobnego, całkiem nie sympatycznie wspominam pobyt.  W pokoju mało ciekawe kobity w sumie zamieniłam tylko kilka zdań przez 3 dni, nawet nie pamiętam imion. Natomiast w pokoju obok leży moja koleżanka nazwijmy Słoneczko, super okazuje się że nawet skierował nas ten sam doktor. Mija 3 dni dostajemy wypisy.
    Wyniki: 1kartka A4 – wszystkie w normie.
  Badanie z mitoclopramidem, LH, FSH, PRL, estradiol, testosteron, DHEA, SHBG, Kortyzol, CA125, biochemiczne, krzywe cukrowe, insulinowe  - w normie
  Zalecenie: zachowawcze (jakiekolwiek to jest). Dalsza diagnostyka w tutejszej poradni.

Tabletki: Bromergon1/2 tabletki z kolacją, Vigantoletten 2x1,  glucophage 500 1x1 na noc, po 4 tyg.1x2 na noc. Widzimy się za pól roku.
   Moja przyjaciółka która wyszła ze zdiagnozowaną chorobą Hashimoto miała wprawie ten sam zestaw leków, co mnie mocno zaniepokoiło. W dodatek miałam nie miły incydent z doktorkiem, który zaważył ze nasza uboga przyjaźń się szybko zakończyła.
    W szpitalu poznałam ordynatora – świetny lekarz.  Lecę na drugi dzień do niego z już dwoma kartkami swoimi i wynikami męża, nadzieją i kasą bo to już prywatnie.
    Czyta moje 2 wypisy że szpitala i komentuje: „uczę ich cały czas żeby nie wpisywali w rozpoznaniu niepłodność pierwotna”,  pokazuję jakie zestaw leków dostałam, komentuje to: „po co bromergon, po co witamina D, nie tego proszę nie brać”.  Dobrze ze już wykupiłam cały zestaw, se myślę…
    Wychodzę od doktora – z receptą na CLO  od 3 dnia przez 5 dni po jednej przez 4miesiące.
Mija pól roku na tabletkach a tu cisza… mija kolejne pół rok bez i bez zmian.
    Wrzesień 2012 postanowiłam znowu wziąć się za siebie. Zaś wtedy w  odwiedzinach była u mnie Kruszynka, namówiła mnie że czas wrócić do leczenia. Zapisałam się do dr. Janeczko na konsultacje ale lecę też do swojego doktora, może coś jeszcze ma w zanadrzu dla mnie?  Lecę, prywatnie, gawędzimy sobie na wizycie jest sympatycznie, doktor wypisuje mi ‘skierowanie’ do szpitala, znowu? „Zrobimy laparoskopie zobaczymy co tam”.  Noooo to coś się dzieeeeje! Wypisałam się z wizyty u dr.Janeczko,  która i tak była za 2 miesiąca, a ja przecież za 2 miesiące będę po laparoskopii i kto wie czy nie w ciąży, tak mi się wtedy zdawało.
    Przed laparoskopią zrobiłam jeszcze trochę różnych badań, biorę duphaston, jest termin, nie ma miesiączki, eh, zapodziała się, schowała się, nie wiemy co się dzieje termin się zbliża a ja przed miesiączką. Przesuwamy laparo o tydzień.