Problem niepłodności obecnie dotyka co +/- 4 parę, więc +/- 8/10 są po prostu szczęściarzami. Jak przezywamy kiedy dowiadujemy się o: „Koooochani
jestem w ciąży!!!”, „kochana UDAŁO SIĘ, wiesz trzy miesiąca staraliśmy się, myślałam ze już jest
coś nie tak ale wreszcie jestem w ciąży”? Otóż ja, jako nieustanie praktykująca, specjalistka w dziedzinie niepłodności,
dobita do samej ziemi wiadomością próbuję niezauważalnie pozbierać się i razem z osobą ciężarną zwyczajnie cieszyć się.
Zostałam zaskoczona wiadomością o czyjejś ciąży, mnóstwo razy ale kilka pamiętam dobrze. W pracy (1): miałam dosłownie dzień wariata.
Pracuje na najwyższych obrotach – i tu nagle baaaah (telefon od męża z wiadomością „oni są w ciąży”) - nie byłam przygotowana, odjęło mi najpierw mowę, później chęć do pracy, później
do życia, miałam pełne oczy leź – jedyna działająca wtedy szara komórka podpowiedziała mi: ewakuuj się
z pokoju – wzięłam telefon i wyszłam. Co robić, co robić? Telefon do przyjaciela, balsam na złamane serce.
Czarnulka w pracy, Malinka, dzwonie: „ są w ciąży wiesz kolejni, a ja już nie
mam siły walczyć znowu się wszystko pochrzaniło znowu mam brać hormony ” –
ledwie wykrztusiłam z siebie to zdanie i lży jak dwie przepełnione rzeki rozlały się same. Malinka: „kochana nam się też
w końcu uda …”. Dwudziestominutowa rozmowa z Malinką doprowadziła mnie do
pionu.
W tydzień po poronieniu (2): leże w domu jak rozbity statek na dnie morza, sms z pracy „co ci jest, gdzie jesteś, wykrakałaś jestem w ciąży”, odpisałam tylko tyle: „nie chciałabyś wiedzieć, gratuluję dbaj o siebie”. W drugim tygodniu dostałam jeszcze dwie takie wiadomości, telefonicznie: „wiem że ci ciężko ale muszę ci to powiedzieć, jestem w ciąży”, i trzymając mnie za rękę: „ chcę ci coś powiedzieć - jestem w ciąży”, wtedy czułam tylko pustkę, nie poryczałam się.
W tydzień po poronieniu (2): leże w domu jak rozbity statek na dnie morza, sms z pracy „co ci jest, gdzie jesteś, wykrakałaś jestem w ciąży”, odpisałam tylko tyle: „nie chciałabyś wiedzieć, gratuluję dbaj o siebie”. W drugim tygodniu dostałam jeszcze dwie takie wiadomości, telefonicznie: „wiem że ci ciężko ale muszę ci to powiedzieć, jestem w ciąży”, i trzymając mnie za rękę: „ chcę ci coś powiedzieć - jestem w ciąży”, wtedy czułam tylko pustkę, nie poryczałam się.
Odbieram telefon (3): Kasia plączę do słuchawki „jestem w ciąży, to
nie możliwe, nie wiem co robić, pierwszy raz w życiu test z dwoma kreskami, nikt
jeszcze nie wie wykręciłam do ciebie pierwszej, patrzę i nie mogę uwierzyć
jestem w ciąży, Boże dziękuje!”. Kasia, osoba która stara się od lat by zajść w
ciąże, płakała do telefonu, ja ryczałam
razem z nią - ze szczęścia!!! Kto jak nie kobieta, która przeżywa miesiąc w miesiąc porażki,
zrozumie jaki to CUD być w ciąży!
Przyzwyczajam się, nie zawsze wychodzi, ale ‘staram się’ podchodzić do tego z
humorem:
„wreeeeszcie krótsza kolejka!”
Zostało
tylko zweryfikować czy stoję we właściwej:)