Dziękuję za maile i komentarze pod ostatnim postem.
Dziś napiszę o sprawie, która od mniej więcej dwóch tygodniu męczy mnie od środka. Chcę się nią podzielić. Jest szansa że nie czytają 'nieplodnoscwkrakowie' a zatem nie będą źli. Nawet jeśli, liczę, że poznają zdanie innych i przemyślą wszystkie za i przeciw.
Popieram in vitro, znam dużo par co próbowali, co są w ciąży, co już urodzili i te pary którym jeszcze się nie udało. Pary które świadomie zrezygnowali z kolejnych prób i te które świadomie nie przystąpili. Wszystkim kibicowałam, kibicuję i kibicować będę. Muszę szczerze przyznać się, tu liczę, że się nie uda.
Pewna para z niewysokim AMH dostała się do programu rządowego. Są pacjentami klinik w której ja się leczyłam. W związku z tym że program się kończy podchodzą do ostatniej stymulacji. Parze bliżej już do 40 niż do 30. W ostatnim czasie relacje między Nim a Nią bardzo się pogorszyły, związek nie przetrwał, para się rozstała. Nie będą już razem. Nie będą już razem, nie mniej jednak zdecydowali że przystąpią do ostatniej procedury IVF. Nie umiem powiedzieć czemu się na to decydują, że jest finansowana? że chęć bycie rodzicem jest silniejsza? Różnie życie się układa. Każde z nich będzie doskonałym rodzicem. Z ogromną wrażliwością i dużą dozą empatii, do bezwarunkowego pragnienia rodzicielstwa, nie umiem zająć żadnej pozycji niż po stronie dobra dziecka. Czy to jest pojedynczy przypadek? Może w niepłodności pary decydują się na bycie razem dla starań teraz, a nie kiedy znajdą nowego/odpowiedniego partnera/partnerkę za parę lat. Zegar tyka. Chore? Rzeczywistość? Jakoś to będzie?
Źródło:http://mamdziecko.interia.pl/ciaza/news-nieplodnosc-to-nie-koniec,nId,1575736 |
Ciężko zrozumieć niektóre decyzje. Ale trudno też i nie powinno się oceniać, bo nie jest się na ich miejscu.
OdpowiedzUsuńAczkolwiek...czy decydując się na poczęcie dziecka nie będąc już razem w związku nie jest to egoistyczne? Czy myślą w tym momencie o małej Istotce, które może przyjść na świat? Nie wiem.
My nie podeszliśmy do III procedury ivf. W naszej klinice nie było już środków. Gdybyśmy się uparli przenieślibyśmy się do innej. Ale zdecydowaliśmy, że rezygnujemy. Za bardzo odbijało się to na naszym małżeństwie i powiem szczerze (nie o wszystkim co się działo między nami pisałam na blogu) - nie wiem czy po kolejnej nieudanej próbie nasze małżeństwo by się nie rozpadło.
Teraz odzyskujemy spokój. Na nowo odbudowujemy wszystko i cieszymy się z bycia razem. Starania o dziecko przestały być na I miejscu. Nie przestajemy walczyć ale teraz staramy się bardziej o to, by nie zatracić się i przy okazji nie stracić tego, co mamy - miłości i naszego małżeństwa.
Nie mnie oceniać, bo tak naprawdę nie jestem w stanie przewidzieć, jak sama zachowałabym się w podobnej sytuacji. Być może pragnienie dziecka faktycznie byłoby we mnie silniejsze niż wszystkie inne, zdroworozsądkowe argumenty. Mam tylko nadzieję, że jeśli przyjdzie na świat ich dziecko - zrobią wszystko, żeby było szczęśliwe.
OdpowiedzUsuńTrudna sprawa. Jeśli blisko im do 40 i nie rozstają się ze sobą dla kogoś innego, to chyba też podjęłabym decyzję o kolejnej próbie. W końcu dziecko będzie mieć rodziców - a że nie razem - teraz to nic niezwykłego. A że z góry wiadomo, że chcą sprowadzić dziecko do niepełnej rodziny - przed ustawą dozwolone było in vitro dla samotnych kobiet, wtedy dziecko w ogóle ma tylko jedną stronę rodziny. I tez się kobiety decydowały.
OdpowiedzUsuńPoza tym znam z autopsji taki przypadek, tyle że naturalny. Mój J. zawsze myślał, że trafił się rodzicom tuż przed rozwodem. Rozwiedli się po 10 latach małżeństwa, innych dzieci nie mieli, po drodze jedna aborcja. Myślał, że może miał wprowadzić nową jakość do psującego się związku i nie wyszło. Parę lat temu, jak przeglądaliśmy wszystko po śmierci babci (oboje rodzice już dawno nie żyją) okazało się, że urodził się ponad 10 miesięcy po orzeczeniu rozwodu. Czyli był chwilą słabości na uczczenie rozwodu? Czyli też od początku był w niepełnej rodzinie. I zawsze to z odwiedzającym go tatą był bardziej związany, jego wspomina z miłością i szacunkiem. Tata był bardzo zaangażowany w jego wychowanie.
Może go nie usunęli, bo nie byli już młodzi i wiedzieli, że to ich ostatnia szansa na dziecko? I chcieli dziecka, mimo, że nie byli razem?
Mama do końca życia była sama i umarła w wypadku, jak miał 12-lat. Tata zaraz po rozwodzie związał się z wdową z 2 synami i już nie mieli wspólnych dzieci. Zmarł na raka, jak J. miał 14 lat.
Reasumując, naturalnie poczętym dzieciom przydarzają się różne historie.
Jeśli podejmują decyzję świadomie, będzie ojciec obecny w życiu dziecka, to nie uważam tego za coś szczególnie egoistycznego.
Moim zdaniem to bardzo smutne, że ktoś, kto sam miał problemy z zajściem w ciążę, życzy komuś, żeby mu się nie udało. Jesteś pewna, że znasz 100% tej historii, żeby wydawać takie osądy? Strasznie niefajnie się poczułam czytając to, co napisałaś. Nie chciałabym dowiedzieć się, że ktoś mi tak źle życzy. Pewnie ty też nie...
OdpowiedzUsuńKasia
Trudno mi oceniać tę parę, zwłaszcza, że sama nie byłam w takiej sytuacji. Może gdzieś podświadomie myślą, że dziecko ich scementuje, na nowo odbuduje związek. Choć złudna to nadzieja i niezbyt wdzięczna rola dla malucha. Mam nadzieję, że jeśli pojawi się na świecie, sprawią, że będzie szczęśliwy i kochany. Dla nas ważny był wiek - granica 40. Z Tygrysem udało się przed, ale nie wiem jak będzie z drugim dzieckiem, jeśli decyzja zapadnie. Zegar tyka, a chcielibyśmy mieć szansę wprowadzić dzieci w dorosłość.
OdpowiedzUsuńJestem za wolnością. Nie nam oceniać tak indywidualne decyzje. Trudne to sprawy, możemy rozważać jak sami byśmy się zachowali. Zastanawiać się czy dobrą podejmują decyzję czy złą. Ale przecież nie mamy monopolu na jedyną właściwą decyzję. Ja im życzę, żeby cokolwiek zdecydują, potrafili odpowiedzialnie udźwignąć konsekwencje.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Uczuciową.Ciężko postawić się po drugiej stronie i podjąć, jedną właściwą decyzję.Ocenianie innych przychodzi łatwo, dopiero jak się wejdzie w ich buty sytuacja zaczyna wyglądać inaczej.Nigdy nie wiemy jak my byśmy postąpili.
OdpowiedzUsuńJa gdybym była sama i stać mnie by było na in vitro, a państwo pozwoliłoby na robienie jego wśród samotnych kobiet to zdecydowałabym się.
OdpowiedzUsuńTak samo gdybyśmy z moim M się rozstali, a miałabym zamrożone zarodki to również bym z nich skorzystała.
Czemu nie jeśli miałaby to dla mnie być szansa na dziecko.
Może to egoistyczne, ale facet dziś jest jutro go nie ma. Mimo największej nawet miłości zdarza się, że nawet taki związek się kończy.
A dziecko będzie z Tobą już zawsze...