myślałam że już mamy za sobą, jak że byłam naiwna. Posiew wyszedł zły, znowu bakteria.
Znowu, znowu, znowu ... kolejna wizyta, tym razem u chirurga. Wtorek 17, zebraliśmy się, jedziemy. Sympatyczny doktor, spokojny, opanowany zaprosił nas do gabinetu. Wchodzimy ogląda Bartoszka i mówi: 'trzeba to operować, nie ma na co czekać, zapraszam jutro o 16:30, proszę nie karmić syna 4h przed, będziemy robić pod pełnym znieczuleniem'. Wyszłam blada jak ściana, w uszach tylko 'pełne znieczulenie, pełne znieczulenie, pełne znieczulenie', dopiero po chwili dotarło do mnie jeszcze coś 'nie karmić 4h przed, nie karmić 4h przed...'. Jak mam wytłumaczyć 3 miesięcznemu (ciut ponad) dziecku że nie dam mu jeść, jada co 2,5h-3h. Widziałam tylko jeden plus, że to wszystko jest z dnia a dzień.
Znowu, znowu, znowu ... kolejna wizyta, tym razem u chirurga. Wtorek 17, zebraliśmy się, jedziemy. Sympatyczny doktor, spokojny, opanowany zaprosił nas do gabinetu. Wchodzimy ogląda Bartoszka i mówi: 'trzeba to operować, nie ma na co czekać, zapraszam jutro o 16:30, proszę nie karmić syna 4h przed, będziemy robić pod pełnym znieczuleniem'. Wyszłam blada jak ściana, w uszach tylko 'pełne znieczulenie, pełne znieczulenie, pełne znieczulenie', dopiero po chwili dotarło do mnie jeszcze coś 'nie karmić 4h przed, nie karmić 4h przed...'. Jak mam wytłumaczyć 3 miesięcznemu (ciut ponad) dziecku że nie dam mu jeść, jada co 2,5h-3h. Widziałam tylko jeden plus, że to wszystko jest z dnia a dzień.
Środa, nie powiem, żebym spała jak zabita. W powietrzu czuć strach, nie gadamy nawet że sobą. Dyplomatycznie, przed wyjściem męża do pracy, umawiamy się o której ruszamy. Za chwile zbieram się z Bartusiem na spacer, spacerujemy w nasze ulubione miejsca. Odwiedzamy po drodze kościół. W głowie zaczynają wirować myśli. Dochodzi do mnie że Bartuś jest nieochrzczony, a tu pełne znieczulenie. Z tą myślą wracamy do domu, piszę smsy do wszystkich księży w moim telefonie z prośbą o radę. Uspokajają i obiecują modlitwę, z tą myślą jest ciut lżej. Karmimy się, bawimy się. O 15 zbieramy się i jedziemy.
Znikamy z Bartusiem za drzwiami bloku operacyjnego, nasz Tata zostaję na korytarzu.
Strasznie mi przykro, że Bartuś się musi tak nacierpieć :/ Takie maleństwo, a już operacja :/ Ale Kochana, wszystko będzie dobrze - najważniejsze, że lekarz podjął zdecydowane kroki i teraz już na pewno jesteście na drodze do pełnego wyleczenia i pobycia się intruza. Tulę mocno i trzymam za Was kciuki :* Daj znać koniecznie, jak czuje się Bartuś po zabiegu !
OdpowiedzUsuńO, rany:( co się stało, że taka szybka decyzja o operacji?
OdpowiedzUsuńA konsultacja z innym lekarzem?
OdpowiedzUsuńA konsultacja z innym lekarzem?
OdpowiedzUsuńTrzymam mocno kciuki!! bedzie dobrze! :)
OdpowiedzUsuńttrzymam kciuki !
OdpowiedzUsuńOjej :( Trzymam mocno kciuki żeby było dobrze i zapewniam o modlitwie.
OdpowiedzUsuńUściski;*
Biedaczysko kochane. Miejmy nadzieje ze pozbedziecie sie tego paskudztwa na zawsze!!
OdpowiedzUsuńAniu, myślę o Was.
OdpowiedzUsuńPrzesyłam dobre myśli. :*
Bardzo mi przykro, że Bartuś i Wy musicie przez to wszystko przechodzić.
OdpowiedzUsuńZapewniam o modlitwie