piątek, 26 czerwca 2015

Miesiąc

Czas leci szybciej niż wskazówki zegara
Mamy już miesiąc i dwa dni
Miesiąc pełen wrażeń i obłędnej miłości
miodowy miesiąc miodowego życia!
25/05 rano po cc
Miesiąc pod kątem lekarzy:
Wizyta w szpitalu w 6dż po tym jak ulał z zabarwieniem krwi. Całe szczęście nie było miejsca w szpitalu i nie zostawili nas. Prawdopodobnie po moich zastrzykach przeciwzakrzepowych coś poszło z mlekiem, później odciągałam i karmiłam z butelki, nie powtórzyło się, dzięki Bogu.
Wizyty położnej, choć obiecała jeszcze do nas zaglądnąć, były dla nas bardzo pomocne. Nie chodziliśmy do szkoły rodzenia (akurat nie żałuję) w związku z tym na bieżąco konsultowała wszystkie wątpliwości.
Wizyta planowa u pediatry w pobliskiej przychodni - nie polubimy się z panią doktor:
  • w związku z tym ze przez pierwsze dwa tygodnie brałam antybiotyki, akurat takie które można brać w czasie laktacji, kazała dopajać dwu tygodniowe dziecko herbatką koperkową i nie chciała dyskutować (nie dopajałam) 
  • po drugie wprawie okrzyknęła mnie złą matką za to, że karmie i biorę antybiotyki, powinnam była odstawić i przejść na sztuczne. O tym po co brałam antybiotyk napisze później bo to 'gruby' temat:)
  • i po trzecie mały miał mała żółtaczkę, która akurat już schodziła. Pani doktor to się nie spodobało i przepisała do zrobienia 6 badań, a miała być tylko sama bilirubina. W diagnostyce musieli pobrać 5 probówek krwi ... po trzeciej powiedziałam dosyć!   
  • a po kolejne wizyta u niej polegała tylko na tym że opowiadała o szczepionkach
Ostatecznie umówiliśmy się prywatnie do pediatry - czuć różnice pomiędzy ZOZ i NZOZ, w NZOZ nawet pokój dla bobaska był podgrzewany by można było rozebrać i zbadać maluszka. Trafiliśmy na super pediatrę, zbadała całego i rozwiała wszelkie wątpliwości, nawet powiedziała żebym spokojnie nakarmiłam Bartusia. 
Miesiąc z nami:
Radzili wyśpij się na zaś! Wkurzałam się i mam już na to swoją teorię:
 wyśpij się na zaś bo później szkoda na to czasu! 

a to już w domu
Na pierwszy spacer wybrał się z Tatą. Tata na tą okazje wystroił się, przygotował aparat i ruszyli. 15minutowy spacer dla mnie trwał zdecydowanie za długo. 
Karmimy się co 2,5h max 3. 
Przez pierwszy okres Bartuś tylko spał, jadł i robił w pieluszkę, teraz już zdecydowanie jest bardziej ciekaw świata, mniej śpi:) 
Chodzimy z nim na spacery, do pobliskiego parku, w zależności od pogody od 1-2h. 
Bardzo lubimy się kąpać
Odwiedzili nas rodzice i parę znajomych, dostaliśmy już swoje pierwsze prezenty:) 
Czasem odrobinę niewyspana, 
czasem myje zęby o 12, a śniadanie jem o 14 albo na-odwrót
jestem szczęśliwa, zakochana i spełniona! 

 *********************************

Nie traćcie nadzieje i nigdy się nie poddawajcie!

niedziela, 21 czerwca 2015

Niezwykły dzień oczami mężczyżny cz II

Wołają, wchodzę, żona leży, nie patrzyłem za bardzo jak, bo wszystko przykryte, zostawiony kawałek brzucha i tam już czymś brązowym czy nie wiem czym wszystko obmyte, czy zapaćkane, to chyba coś dezynfekującego. Idę na druga stronę parawanu, tam gdzie żona ma głowę i ręce. Wszystko gra, jakieś kroplówki i inne rzeczy, lampa i żona. Cześć kochanie jak tam? No spoczko, więc działamy, Panie obok w sumie nie wiem ile ich tam było, ale na pewno było 2 lekarzy i chyba 3 Panie. No i Ja stoję, a więc widzę co się tam dzieje z drugiej strony, więc Pani na wszelki wypadek mówi, proszę Ja tu panu dam takie schodki to sobie Pan usiądzie. No więc chwilę stałem potem siadłem, ale cos tam chłopaki już rozcięli, no i działają. W sumie trochę widzę, ale chyba wole nie patrzeć. Żona ok, Pani doktor podchodzi i mówi a co się Pani tak tam wpatruje, a żona a bo Ja tu w lampie wszystko widzę, no i Pani Doktor mówi nie no te pacjentki to są straszne, tak nie może być, niech mi Pani uwierzy lepiej tego nie oglądać, no i przestawiła lampę. A Ja se czasem tam zaglądam ukradkiem, ale jakoś mój mózg tego nie ogarnia, więc skupiam się na rozmowie z żona i Panią doktor. Co jakiś czas lekarze pytają czy wszystko OK, jak ciśnienie itp. Odpowiedź na szczęście zawsze jest pozytywna. Pani Doktor mówi, teraz Panią trochę będą szarpali, bo wie Pani to tak już jest. No i po jakimś czasie, słychać płacz, jest, lekarz podnosi synka, Ja go widzę, żona też, no i kurde nie mam aparatu, Pani doktor się pyta nie robi pan zdjęć? Ja w szoku mówię nie mam czym, bo w tym uniformie nie ma kieszeni i nie wiedziałem czy można brać aparat, zarazki itp. wie Pani. No i Pani doktor wyciąga komórkę (sprytna musiała mieć inny uniform) i mówi niech Pan pstryka, w tym momencie dziecko już leżało obok mamy, taki siny, malutki brudny człowiek. Lekarz mówi godzina 20:42 i się uśmiecha.  Mam komórkę, zrobiłem kilka zdjęć. Pani Doktor mówi niech mi Pan poda maile to Panu wyślę, ale w tym samym momencie inne Panie wołają proszę może Pan pójdzie z nami na ważenie? No to idę Panie zabierają synka do mycia słyszę też głos Pani doktor  niech Pan idzie. No to idę i przechodzę na druga stronę parawanu, a tam jakaś masakra, skojarzenie jakby ktoś tam granat rzucił, wszystko we krwi i jakoś nie w środku, jak w filmie wojennym,  nie wiedzieć czemu pojawiły mi się przed oczami jakieś sceny z Wietnamu. Następnego dnia jak o tym myślałem to nie mogłem sobie tego wytłumaczyć, czemu Wietnam, może to PLUTON taki film mi się pojawił przed oczami, nie wiem co to było.
Jestem w Sali obok, Pani trzyma mojego syna, kładzie go na wadze, jest 2,95 kg. Patrzą na niego oglądają,  do nosa, buzi wkładają jakieś rurki, myślę co jest, ale za chwilę widzę że to odsysacz wód, po prostu dziecko ma jeszcze te wody płodowe wszędzie. Więc się je odsysa, tylko czemu ta ma ze 20 cm długości i cała się gdzieś w nim chowa. Oglądamy, jest wszystko ręce nogi, głowa. Jest też na 100% chłopak. Co prawda jest jakiś krwiak, ale Panie mówią, że to może nic złego, dotykają, sprawdzają, to raczej krwiak bo coś musiał chłopak przycisnąć mocno w brzuszku u mamy.
Wszystko, pytam w sumie nie wiem o co mam pytać , ale pytam , wszystko OK? Pani mówi tak, OK. Może Pan wracać do żony, bo my dzieciaka zabieramy do innego pomieszczenia. No to idę do żony i znowu ten widok, który normalny człowiek widzi tylko w filmie, dziura w brzuchu, kolesie coś tam grzebią, a Ja rozmawiam z żona jak się czujesz kochanie? Ok spoczko. No przecież coś tu nie gra, jak ktoś tam grzebie w środku i wygląda to nie najlepiej a jej nic nie jest. To nie ogarnia mój mózg. OK, nie będę zadawał pytań, trudno widocznie tak ma być. Wynoszą synka, Pani doktor się pyta i jak poda mi Pan tego maila? No to idę troszkę na bok i wpisuję maila na jej komórkę, Pani mówi że jakby nie doszedł to niech mnie Pan szuka na oddziale jutro. Mówię mam nadzieję, że dojdzie. Jeden Lekarz pyta a jak na imię będzie miał chłopak, a drugi lekarz odpowiada no jak wybierają między Andrzej Albo Bronisław (jest przecież dzień wyborów) no i się śmieją. Ania też się śmieje, luźna atmosfera, zaczynają się pielęgniarki rozchodzić po Sali coś tam gadają, nagle Pani doktor mówi, ej  to jeszcze nie koniec, przecież tu mamy operację, nie przesadzacie z tym luzem. No i zaraz wszystko wraca do  porządku, cisza, spokój, skupienie. Jeden z lekarz pyta czy jeszcze będzie potrzebny, drugi czyli nasz mówi nie już sobie zaszyję. Podnoszę głowę wyżej, widzę jak takim jakimś szydełkiem przeciąga nitkę przez skórę. No i szyje żonę.
Koniec, żona wyjeżdża, Ja idę się przebrać, rozmawiam z lekarzem, czy wszystko OK, mówi, że tak, wszystko się udało, co prawda żona ma bliznę po wyrostku ze zrostem do jakichś organów w środku, ale lekarz powiedział, że to zbyt ryzykowne i się nie podejmie teraz tego robić. Wychodzę do żony i jedziemy na salę pooperacyjną. Jesteśmy razem, wszystko OK, cali zdrowi. A gdzie dziecko? Pytam się Pani która kierowała razem zemną tym łóżkiem, a Ona no proszę iść na noworodki, no to uzbrojony w aparat poszedłem, dzieciak leżał pod jakąś lampą, grzała go, wszystko ok, zrobiłem kilka zdjęć i przyniosłem im rzeczy do ubrania, potem wszyscy razem poszliśmy do Mamy by spróbowała karmienia piersią, jest sukces. Wszystko super, Ja zostałem z żoną, dzieciak do Sali dla noworodków. Po kilku godzinach przenieśliśmy żonę do zwykłej Sali, no i Ja pojechałem do domu lub napiszę zostałem wyproszony przez Panie pielęgniarki.
Reasumując, przeżycie ok, nie raz widziałem krew itp., wiele razy byłem w szpitalu i miałem różne rzeczy szyte. Ale jedną rzecz mój mózg nie ogarnia jak to jest że człowiek z jednej strony może rozmawiać, a z drugiej ktoś go rozcina i grzebie w środku. Wiem, że to może być śmieszne, ale uwierzcie mi jak to się ogląda w TV czy internecie to nie jest to samo. Nie mam żadnej traumy, wszystko jest ok,  nie zemdlałem na widok krwi, nie było mi duszno czy nie wiem co, ale mówię szczerze jakoś nie ogarniam tego swoim umysłem, nie rozumiem, jak to możliwe.
Czy polecam ? Hmmm,  nie wiem, na pewno dla osób mdlejących na widok krwi nie polecam, Ja na pewno będę miał dobre wspomnienia z tego przeżycia, było naprawdę OK, a czy żonie się przydałem, nie wiem. Jedno jest pewne widok tego szkraba kilka sekund po wyjęciu z brzucha mamy jest niepowtarzalny. Ja bym poszedł jeszcze raz!

piątek, 12 czerwca 2015

Niezwykły dzień oczami mężczyżny cz I



Więc dnia pięknego 24 maja 2015 roku wstałem prawie jak zawsze, żona kręciła się po mieszkaniu, trochę inaczej jak zwykle, no ale przecież jest w ciąży to musi być inaczej, każdy dzień jest inny. Zjadłem śniadanie ona nic.Patrzę a żona maluje paznokcie u nóg, albo zmywa lakier, nie ogarniam tego ale coś robi przy palcach u nóg. No nie coś tu jest nie tak, pytam co jest, do czego się tak szykujesz (8 rano niedziela)? A żona mówi to będzie dzisiaj, mam skurcze takie co mówił Doktorek z bólem w krzyżu i dzisiaj urodzimy, zawsze mówi urodzę, ale Ja wolę stwierdzenie urodzimy. No więc mówię ok, jak masz taki plan to jedziemy. No to jedziemy, już? Teraz szybko? nie no spokojnie, na 13 sobie pojedziemy, nie ma co się śpieszyć, no se kurde myślę od kiedy to się tak ustala że o 13 się rodzi, no ale dobra sytuacja nerwowa to nie będę dolewał oliwy do ognia i tak już jest lekki stresik. No to 13 wybiła, jedziemy. W szpitalu doktor po badaniach usg, ktg powiedział  spokojnie jeszcze poczekamy, może Panią tu zostawimy, ale z rodzeniem spokojnie nie ma pośpiechu, no to poszliśmy na obiad, przecież ona na czczo od rana. O 16 po kolejnych badaniach i ktg, na którym pojawiają się parę dużych skurczy, zmiana zdania, to może byśmy Panią wypakowali? Niech pani dzwoni do swojego lekarza. Umawiamy się z Doktorem na 20-20:30. Kolo 17 rozmawiamy z min jeszcze raz pyta się Kiedy Pani ostatnio jadła? no kolo 14 - 14:30, ehhh to nie to musimy poczekać min 6h. Ja w tym czasie pojechałem do domu po parę rzeczy i wróciłem na 19:30 do szpitala. Ok 20:00 przenieśli Nas na porodówkę taka poczekalnia przedoperacyjna, w sumie są tam tylko kotary i takie specjalne łóżko do rodzenia, wszędzie płytki, trochę jak w szpitalu, no tak przecież jesteśmy w szpitalu. No i tam żona dostała kroplówkę, a Ja siedziałem z nią. Przyszedł Nasz lekarz, zaglądnął zagadał, no i mówi to Pani Aniu mieliśmy poczekać do 26/05, ale w sytuacji bardzo mocnego małowodzia i skurczy lepiej działać od razu. No i działamy w tym momencie żona pyta się pielęgniarki czy mąż może być, bo wiem że trzeba wcześniej zapłacić ale jest 20 i niedziela raczej kasa zamknięta. no więc pielęgniarka mówi, jak Pan chce to ok, zapłacą Państwo później. 
Dostałem jakiś taki uniform, no i gra. To se myślę przymierzę, założyłem na koszulkę, zrobiłem nawet zdjęcie, a tu Pani mówi, proszę Pana to nie jest zabawa to jest operacja, więc rozbieramy się i zakładamy tylko to. No i już mi się gęba tak nie śmiała / cieszyła. Zgodnie z zaleceniem rozebrałem się do rosołu (majtki zostały) no i założyłem ten uniform. Pytam Pani czy jakieś buty, czy może takie za 2 zeta szpitalne co się na buty zakłada mam wziąć. No to się Pani uśmiechnęła, i „ Wszystko Panu tu damy proszę za mną”. Hmmm jak to operacja to gdzie Ja wezmę aparat, no to może telefon, ale w tym uniformie nie ma kieszeni, no w sumie a po co kieszenie lekarzowi operującemu, co se tam snickersa schowa? A więc nic nie wziąłem, idę, wchodzę do pewnego pomieszczenia i tam sami lekarze, siostry, myją sobie ręce, kurde jak w filmie. Pani mówi proszę sobie tu wybrać buty, to takie coś a’la Crocsy gumowe kalosze w różnym rozmiarze. No więc wybrałem jedyne duże, albo ostatnie duże, więc albo lekarze mają małe stopy, albo Ci co byli przede mną wzięli te duże rozmiary. No i mając czepek na głowie, buty i cały uniform, podszedłem pod wejście na sale operacyjną. Tu dostałem informację, proszę czekać poprosimy Pana. No to czekam.