czwartek, 17 kwietnia 2014

βῆτα

...Extra jest ta reklama: "witamy w muzeum niezrealizowanych marzeń" to właśnie o mnie ... i ostatni raz w życiu robiłam bete 29zl po to by zobaczyć za każdym razem ten sam wynik. Basta, nigdy więcej nie wydam ani grosza. Umiem zagospodarować kasę bardziej pożytecznie, zdrapek se nakupię...
 i jeszcze... siedzę u koleżanki kolo południa na Ujastku (porodówka), wpada pielęgniarka z przeciwbólowymi i opowiada: "...szukamy całym odziałem pól godziny temu dziewczyny, urodziła rano, może krwotok, może coś się stało, nigdzie jej nie ma, a ona se poszła na zewnątrz, jara na murku z gada przez telefon, to jej 7 dziecko, wyobraża Pani coś takiego?"

piątek, 11 kwietnia 2014

Narodziny

W tym tygodniu dwie moje koleżanki urodziły wspaniałych bobasów.  Leo (przez cesarkę na Ujastku) i Natalia (naturalnie w Siemirackim) dzieciaki i ich mamy czują się wspaniale!!! HURAAAA!!!

Narodziny dzieci są przeżyciem nie do opisania! ‘Rodziłam’ półtora roku temu z moją 'siostrą' to był jej drugi poród, mąż bał się i trochę nie chciał uczestniczyć. Mężczyznom miękną kolana na widok rodzącej kobiety, tym oto sposobem zostałam nominowana jako osoba towarzysząca przy porodzie.
Historia była taka:  Jeszcze w trakcie ciąży poprosili mnie na matkę chrzęsną, co było dla mnie ogromnym zaszczytem (i trochę spodziewanym).  Byłyśmy też razem na usg na końcówce ciąży. Sierpień wieczór, telefon: „Jedziemy”. Ja w minutę pakuje się do auta razem z mężem, lecimy rodzić, oczywiście ja byłam pierwsza w szpitalu niż oni. Stoję, nie nie stoję skacze na parkingu z radości że to już,  mąż siedzi w aucie i się ze mnie zbija.  Przyjechali, ona wytoczyła się z auta, idziemy co chwile stoimy bo skurcze. Po 10 minutach przyjęli nas na odział dostaliśmy sale, fajna - piłeczki, drabinki, wanna, różne bajery szmajery. Dojechała też jej położna, świetna babeczka. Zaaplikowali jej podstawowe procedury łazienkowe, po 15minutach  kładzie się na krzesło, podłączają KTG. Skurczy byki coraz mocniejsze, ja nie wiem jak się zachowywać, robię masaż, próbuję zagadywać, mąż Ewy jest z nami. Za chwile mała prosi o znieczulenie na co położna: „Chyba patelnia w łeb” odpowiada, za późno.
Akcja: wpada cala ekipa  porodowa, pyta się kto zostaje do porodu, mąż wychodzi za drzwi, zostajemy ja położna, druga położna i jeszcze nie pamiętam ile osób, mała przejmuje pozycje porodową i zaczynamy! Parcie bach jest główka, położna obraca główkę o 180 stopni, ja trzymam jedną nogę wspieram Ewkę „…dawaj dawaj…”, parcie Bach jest cały, wyskoczył jak rakieta! Zamianka z mężem bo on przecież ma ciąć pępowinę …. Po 15 minutach wchodzę, Ewcia już pod prysznicem, ekipa się zwija. Bobas zadowolony leży w łóżeczku podgrzewanym.  Po myciu kładzie się karmić dzieciaczka.
Ewcia jest stworzona by rodzić dzieci, robi to błyskawicznie i perfekcyjnie!
Wcale się nie bałam jej porodu. Nie było to ani obrzydliwe, ani straszne. Wróciłam do domu po 2 godzinach. Byłam tak szczęśliwa że przez pół nocy nie mogłam usnąć, opowiadałam mężowi jaki to jest cud, jakie to jest przeżycie, skakałam z radości, banan na twarzy miałam jeszcze przez tydzień.
To było szczęście przywitać maluszka na świecie, mojego chrześniaka - Pawełka!!!

piątek, 4 kwietnia 2014

Bajka z fejsa ....

Halo, czy to Biuro Rzeczy Znalezionych? – zapytał dziecięcy głos.
- Tak, skarbie. Zgubiłeś coś?
- Zgubiłem mamę. Jest może u was?
- A możesz ją opisać?
- Jest piękna i dobra. I bardzo kocha koty.
- No właśnie wczoraj znaleźliśmy jedną mamę, może to twoja. Skąd dzwonisz?
- Z domu dziecka nr 3.
- Dobrze, wysyłamy mamę. Czekaj.
Weszła do jego pokoju, najpiękniejsza i najlepsza, tuląc do piersi prawdziwego, żywego kota.
- Mama! – krzyknął maluch i rzucił się do niej. Objął ją z taka siłą, że aż zbielały mu paluszki. – Mamusiu! Moja mamusiu!!!
…Chłopca obudził jego własny krzyk. Takie sny miał praktycznie co noc. Wsadził rękę pod poduszkę i wyciągnął zdjęcie dziewczyny, które znalazł rok temu na podwórku domu dziecka. Od tamtej pory trzymał zdjęcie pod poduszką i wierzył, że to jego mama. Wpatrywał się teraz w ładną twarz dziewczyny, aż wreszcie zasnął.
Rano dyrektorka domu dziecka, o wielce obiecującym imieniu Aniela, jak zwykle zaglądała do każdego pokoju, żeby przywitać się z wychowankami i pogłaskać każdego malucha po głowie. Na podłodze, przy łóżku chłopca, zauważyła zdjęcie, które mały w nocy upuścił.
- Skąd masz to zdjęcie? – zapytała.
- Znalazłem na podwórku. To jest moja mama, – uśmiechnął się chłopiec. – Jest bardzo piękna i dobra i kocha koty.
Dyrektorka poznała tę dziewczynę. Po raz pierwszy przyszła do domu dziecka w zeszłym roku wraz z innymi wolontariuszami. Pewnie wtedy zgubiła zdjęcie. Od tamtej pory dziewczyna chodzi od jednego urzędnika do drugiego, próbując zdobyć pozwolenie na adopcję dziecka. Ale, zdaniem lokalnych biurokratów, nie ma na to szans, ponieważ nie posiada męża.- Cóż, – powiedziała dyrektorka. – Skoro to twoja mama, to wszystko zmienia.
Po powrocie do swojego gabinetu, pani dyrektor usiadła i czekała. Po jakimś czasie rozległo się pukanie do drzwi i do gabinetu weszła dziewczyna ze zdjęcia.
- Proszę, – powiedziała dziewczyna, kładąc na biurku grubą teczkę. – Wszystkie dokumenty, opinie, zaświadczenia.
- Dziękuję. Muszę jeszcze zadać ci kilka pytań. Kiedy chcesz zobaczyć dzieci?
- Nie mam zamiaru ich oglądać. Wezmę każde dziecko, jakie mi pani zaproponuje. Przecież prawdziwi rodzice nie wybierają sobie dziecka… nie wiedzą, jakie się urodzi – ładne czy nieładne, zdrowe czy chore… Kochają je takie, jakie jest. Ja też chcę być taką prawdziwą mamą.
- Po raz pierwszy mam taki przypadek, – uśmiechnęła się dyrektorka. – Zaraz przyprowadzę pani syna. Ma 5 lat, jego matka zrzekła się go zaraz po urodzeniu. Jest pani gotowa?
- Tak, jestem.
Mały chłopiec rzucił się do niej z całych sił.
- Mama! Mamusiu!
Dziewczyna głaskała go po malutkich pleckach, przytulała, szeptała słowa, których nikt poza nimi nie mógł usłyszeć.
- Kiedy mogę zabrać syna? – zapytała.
- Z reguły rodzice i dzieci stopniowo przyzwyczajają się do siebie, najpierw są odwiedziny w domu dziecka, potem rodzice zabierają dziecko na weekendy, a potem na zawsze, jeśli wszystko jest w porządku.
- Zabieram syna od razu, – stanowczo oznajmiła dziewczyna.
- Dobrze, – machnęła ręką dyrektorka. – Jutro i tak zaczyna się weekend, a w poniedziałek przyjdzie pani i dokończymy formalności.
Chłopiec był szczęśliwy. Trzymał mamę za rękę, bojąc się, że znowu ją zgubi. Wychowawczyni pakowała jego rzeczy, wokół stał personel, niektórzy dorośli ukradkiem wycierali łzy. Kiedy chłopiec wraz z dziewczyną wyszli już z domu dziecka na słoneczną ulicę, chłopiec zdecydował się zadać najważniejsze pytanie:
- Mamo… a lubisz koty…?
- Uwielbiam! W domu czekają na nas dwa! – roześmiała się dziewczyna, czule ściskając rączkę malucha.
Chłopiec uśmiechnął się i pewnym krokiem ruszył z mamą w stronę swojego domu.
Pani dyrektor Aniela spoglądała przez okno na oddalające się sylwetki dziewczyny i chłopczyka. Potem usiadła i wykonała jeden telefon.
-Halo, Kancelaria Aniołów? Proszę przyjąć zamówienie. Imię klientki wysłałam mailem, żebyście nie pomylili. Najwyższa kategoria: podarowała dziecku szczęście… proszę o standardową wysyłkę – moc sukcesów, miłości, radości itp. I dodatkowo: mężczyznę wyślijcie, niezamężna jest. Tak, wiem, że macie deficyt, ale to wyjątkowy przypadek. Owszem, finanse też się przydadzą, chłopiec musi się dobrze odżywiać… Już wszystko poszło? Dziękuję.
Podwórze domu dziecka wypełniało ciepłe słoneczne światło i bawiące się dzieciaki. Odłożyła słuchawkę i podeszła do okna. Lubiła patrzeć na te maluchy, prostując za plecami ogromne, białe jak śnieg skrzydła…

Być może nie wierzycie w anioły, ale anioły wierzą w was.

środa, 2 kwietnia 2014

Dawno nie pisałam

Nie pisałam ale codziennie sprawdzam co się dzieje na moim podwórku, a może ktoś do mnie napisał? A może ktoś coś skomentował? A może podzielił się że miał podobnie.
Po nieudanej inseminacji podjęliśmy jeszcze raz stymulacje przygotowującą do IUI. Niespodzianką było dla mnie to, że w 15DC dostałam okresu i nici z inseminacji. Lekarz zarządził przerwę kilka miesięcy, czyli czekanie, czekanie, czekanie…
Co się działo po czekaniu napisze później nie chciałabym rozgrzebywać tej historii teraz. Natomiast dziś jestem w tym samy miejscu co rok, dwa i ….n  lat temu. Nowy rok nowa stymulacja, inny lek – Aromek ale taka sama paskuda jak inne z letrozolem. Czuje się po nim mln razy gorzej, mam mdłości, bóle jajników itd. Monitorujemy cykl i pewno dostane cudowny zastrzyk na pęknięcie OVI, na nic natomiast nie liczę.
Rozmawiałam dziś z moim  Dr.Hausem  w temacie co dalej, a dalej czeka mnie Histeroskopia diagnostyczna, powód - od kilku miesięcy plamienia między cyklami. Zastanawiam się czy robić prywatnie czy na NFZ, czy pod pełną narkoza, jak czasem robią, czy może dam rady na przeciwbólowych?  Różnie o tym piszą w sieci i podobno to prosty, szybki zabieg.  Jeśli to porównywalne do HSG, które niedawno miała moja kochana Czarnulka a wspomina jako najgorszy dzień w życiu, to ja się zastanowię;(