środa, 25 lutego 2015

27tc

Znowu jestem w szpitalu, znowu w tym samym, znowu z tym samym. 
Zmęczona jestem...
Źródło: z internetu
Błogosłowieństwo często kosztuje wiele nieprzyjemności, ale radość będzie ogromna! 
                                                                o. Piotr*
* kiedyś moj duszpasterz, teraz bardziej przyjaciel, kolega, Piotr.

piątek, 20 lutego 2015

25tc

Bez paniki! Ja też panikarą nie jestem, ale odrobinkę byłam przerażona. Mówią że ciąża to nie choroba, też jestem tego samego zdania, ale ile trzeba naprodukować się by ją utrzymać.
W szpitalu. Najważniejsza informacja dla lekarzy na wieczornych obchodach jest "kto prowadzi  Pani ciąże". Spotkałam się już z tym przy poprzednim pobycie w szpitalu Narutowicza i myślałam, że to jest specyfika szpitala, ale nie, to jest bardzo istotna informacja. W sumie dało się odczuć, opieka jeśli twój lekarz jest / bądź kolega jest zupełnie na innym poziomie.
Sam szpital Ujastek wyróżnia się wśród szpitali krakowskich, które już zdążyłam odwiedzić. Jest internet, tv, pokoje są w dobrym stanie, personel jest lepszy, milszy, pomocniejszy. Spośród wszystkich lekarzy 'odwiedzających' moje zaufanie wzbudziła tylko zastępca ordynatora, stanowcza i zdecydowana babka.
Koło 12 dostałam swoje łóżko w pokoju dwuosobowym. Trafiła mi się bardzo młoda dziewczyna, której w 34tc zaczęła skracać się szyjka. Koleżanka z zajściem w ciąże, ani w trakcie ciąży, żadnych kombinacji ani komplikacji nie miała, to cieszy, że są i tacy co mają 'gładki start'! W trakcje pobytu afera o 'ivf i urodzonym maluszku' nas odrobinę poróżniła, potwierdza się reguła 'punkt widzenia zależy od punktu
Źródło: z internetu
siedzenia' i wszystko jasne. Akceptuje zdanie innych, ale nie lubię jak mnie chcą do niego przekonać. Za parę dni koleżankę wypisali, ja dostałam Kaśkę w brzuszku Zosie, której też spieszno na świat. Nie miałyśmy za wiele czasu by się dobrze poznać, ponieważ na drugi dzień mnie wypisali, ale czas leciał zdecydowanie szybciej i weselej. Pobyt w szpitalu to nie wczasy, ani też sanatorium (nie byłam) ... szpital to szpital: 5:30 temperatura, 7 - ciśnienie, 8 - śniadanie, 10 - obchód, 11 - sprzątanie pokoi, 13 - obiad, między czasie procedury - leki, wymazy, tętno, kroplówki, 18-kolacja, 20- obchód, 22-spać.  Przez cały pobyt leżałam, no może ze dwa razy pojawiłam się na korytarzu. Raz wyszłam wieczorem i nabrałam wątpliwości: czy to odział patologii ciąży? gościu siedział z gitarą i coś na niej bryńkał dla swojej panny. 
W końcu mnie wypisali, plan był dłuższego pobyt ale (pod nieobecność zas. ordynatora, tak myślę) mój pobyt został odrobinę skrócony, co mnie też bardzo ucieszyło.
W szpitalu dostałam sterydy CELESTON na rozwój płuc maluszka, w razie czego pomogą. Są to zastrzyki domięśniowo, kurewsko bolące. Duphaston zamiast Luteiny 3*1, Asmag 3*2 i magnez w kroplówce, Acard 1*1, kw.foliowy 1*1, Witaminy biorę MamaDHA 1*1. 
Zalecenia: wszystkie w.opisane leki, stała kontrola u lekarza prowadzącego, oszczędzający tryb życia. 
Dostałam wypis, mąż odebrał mnie że szpitala, wróciłam do domu, a tu plac budowy i teście*. 

* temat rzeka, ocean.     

Cdn ... nie nadążam pisać. Jestem w domu i leże.

środa, 18 lutego 2015

24/25tc

Od czego by tu zacząć? ciągle tyle się dzieje... 
Niedziela. Tak dobrze mi się spało, pospałabym jeszcze ale po porannym alarmie w łazience, zebraliśmy się w 15min i GO do szpitala. Ostatnio pakuje się od razu tak jak bym miała już zostać - pidżamki, koszulki, kosmetyki, książka, ładowarka, tablet, leki, ręcznik. Ładujemy na Kopernika. Formalności papierkowe, ciśnienie, temperatura wreszcie lekarz wywiad i badania. Badanie zero emocji, odpowiadam na wszystkie pytania, robi usg różnej maści, bada dalej w końcu patrzy na mnie
 i mówi: "jeśli Pani się zgodzi, chciałbym żeby Pani została w szpitalu, mamy łożysko nisko schodzące" 
Źródło: z internetu
- WTF? no wiem, że mam łożysko wyjątkowo ułożone, w sumie od początku, ale cóż to znaczy? skąd plamienia?
- Proszę zaczekać ja muszę podzwonić po oddziałach, my nie mamy miejsc. 
- OK. 
- Wraca, za 5 min: "przetransportujemy Pani na Ujastek" 
- Jestem autem, przetransportujemy się sami. 
- Nie może Pani sama, są procedury. 
Tak oto trafiłam do karetki z lekarzem w pozycji lezącej. Pierwszy raz w życiu w karetce, wrażeń multum. Po pierwsze trafiłam na super Pani lekarz, młoda kobieta, odebrała moje papiery i przekazała dalej, trochę pogadałyśmy, nawet pośmiałyśmy się. Ratownicy - chłopy jak szafa, ale mają wielkie serca, to widać gołym okiem kochają swoją prace. Całą drogę żartowali, między wierszami co chwile pytali jak się czuje. Czułabym się bardziej komfortowo, jak by nie nasze dziurawe drogi. To są jakieś jaja, nie jechaliśmy szybko, nie jechaliśmy na sygnale, jechaliśmy przepisowo ale wytelepało mnie jak na dobrej karuzeli. Mąż w tym czasie dociera x2 razy szybciej na miejsce i czeka na mnie. 
Ujastek. Bada mnie dwóch lekarzy, wciąż myślę czemu dwóch i mam na to teorie - procedury, jeden co chwile się pyta drugiego czy widzi to samo co on, nie wiem albo niedouczony albo niedowidzący, trudno. Tak czy siak po przebadaniu, uzupełnieniu papierologii trafiam na oddział 'patologii ciąży". Rozpoznanie: zagrażający poród przedwczesny.

cnd ... 
ps. bez obaw, jestem już w domu, zmęczyłam się pisaniem na leżąco/siedząco.

środa, 4 lutego 2015

24tc

Ciąża - to wieczny strach, wątpliwości i zapytania: czy wszystko jest ok, czy te bóle są ok, czy te kłucia są ok, czy to że brzuch twardy to ok, czy to że oddycham to ok...?
Te kilka dni to jakiś koszmar, w niedziele na ASAP wizyta u lekarza. Jak dobrze, że można na niego liczyć, nawet w weekendy. On pracuje jak tesco 24/7, takie przynajmniej odnoszę wrażenie, ale nie o nim... 
Wizyta nie była miła:
pierwsza mrożąca wiadomość po usg "skróciła się odrobinę szyjka" co to znaczy odrobinę? no to znaczy że tydzień temu była dłuższa. druga opis na skierowaniu do szpitala "zagrożenie przedwczesnym porodem", zsunęłam się z krzesła. 
Na moje przeziębienie, które nie jest już małym smyraniem po mojej odporności .... tylko ostrą jazdą bez trzymanki, dostałam antybiotyk.
Wyszłam z zaleceniami: 
1) leżeć, leżeć, leżeć*24h
2) antybiotyk 2 tabletki na raz
3) magnez 2x3
4) zdzwonić się jutro

No to do domu - łzy w oczach, ja w łóżku, mąż w kuchni. Wieczorkiem łykam antybiotyk pól h przed kolacją i 'Ahoj przygodo', no rzesz zapomniałam że mam alergie na antybiotyk, ten co prawda z innej grupy ale efekt podobny, no może odrobinę łagodniejszy... zaczyna się - gorączka 37,7 mdłości, biegunka. Bez jaj miał mi pomóc, a nie zaszkodzić.... nie narzekam na brak rozrywki. 
Przeżyłam. Dzwonie rano do Doktora, odstawiamy antybiotyk, póki co w domu, ale jak by mi coś się działo, kuło, ciągnęło, cokolwiek  jechać do szpitala - 'ok,umowa stoi'. 
No i leże kwiczę, przyrosłam i zapuszczam korzenia w łóżku... z przeziębienia fakt po dwóch dniach czuje poprawę, mam odetkany nos i mniej "zielonych żabek" w gardle, może to antybiotyk zadziałał, nie jestem wyleczona ale czuje ulgę - 10dni męki.
Czy to koniec? NIE.
Wczoraj byliśmy na 'ostrym' i było ostro. Opiszę tylko badanie:
usg dopochwowo by sprawdzić szyjkę, usg brzucha.
Pani w rękawiczkach, usg dopochwowo spoko, usg na brzuch - ten badyl odleciał już mln brzuchów, jeździ po mnie. Koniec badania 'proszę nie wstawać' - odkłada usg, bierze resztki żelu z brzucha i pakuje się w tych samych rękawiczkach (którymi macała pół sprzętu i pokoju) do mojej pochwy, myślałam że oczy mi wypadną z orbit. No k, brakowało mi tylko infekcji ... 
Pytam się, miłą Panią lekarz: 'czy że dziecko siedzi tak nisko to ok?' odpowiada:  'no nie ok, ale wie Pani jacy są dzieci?' ...hmmm, no nie wiem.
Walizkę miałam spakowaną, ale w szpitalu nie zostałam, nie zostawili i dobrze. Wyszłam z zaleceniami: leżeć, dieta lekkostrawna, stała kontrola u lekarza prowadzącego. 
Zażywać: asmag 3*2, zwiększyli luteinę, nitrendypina 2*1. 

Uffff