poniedziałek, 5 października 2015

a jednak cz.II

przydzielili nam łózko, przyszedł na wywiad anestezjolog, chirurg już na nas czekał. Dostałam zielone wdzianko. Wzięłam Bartoszka i poszliśmy na blok. Dzieci usypia się w obecności rodzica. Ten moment był dla mnie bardzo trudny. Nie spodziewałam się ze jestem tak słaba. Łzy napływały mi do oczu. Gadałam do niego bez składu i ładu. Biegające duże oczka patrzyły na mnie i błagały żebym ich stamtąd zabrała.  Po chwili zaczął dziwnie chrumkać. Przeraziłam się, pytałam się z dziesięć razy anestezjologa czy z nim wszystko w porządku. Chwilę później wyprosili mnie z bloku, musieli już zaczynać. Śpieszyli się, zabiegi/operacje robią taśmowo, mi również zależało na tym by jak najszybciej skończyli. Cały czas miałam wątpliwości czy dobrze robimy. Wróciłam do pokoju, byłam w nim sama. Patrzyłam w okno i na okrągło powtarzałam modlitwę, lży leciały mi jak dwa strumyki, bezsilność, bezradność. Nowy wymiar strachu. 
Po 20 minutach przyszedł chirurg, opowiedział jak przybiegała operacja. Powiedział że za chwile przyniosą mi Bartoszka. Poinformował jak dalej mamy postępować z raną. Anestezjolog przyniosła mi go na rękach, spał. Za jakiś parę minut zaczął się wybudzać. Zaczęłam go karmić, jadł  ulewał, płakał, krzyczał, kręciło mu się w głowie. Zmieniałam co chwilę mu ubranka. Nosiłam na rękach, próbowałam uspokoić, nic nie pomagało. Miałam puste piersi, mokrą koszulkę od ulewania, byłam załamana. Wypuścili nas późnym wieczorem do domu.  W domu powoli uspokoiliśmy się. Jak to mówią w domu nawet ściany/mury pomagają zdrowieć. Zaczął jeść. Dostawał przeciwbólowe co 6h, przez kolejne dwa dni. 

                                                                    cdn

Przepraszam, że tak rzadko piszę. Dziękuję za kciuki, maile, wsparcie, modlitwę. Bardzo mi/nam pomagacie! 
Cz.III napiszę wkrótce, nie bez przygód. Dziś czekamy na wyniki drugiego posiewu po operacji. Pierwszy wyszedł jałowy! Hura!

8 komentarzy:

  1. Kochana trzymajcie się dzielnie! Najważniejsze, że jesteście razem! Biedny Bartoszek ;* będzie dobrze, musi! Buziaki i dużo dużo sił!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ważne, że już po wszystkim. Trzymam kciuki! Proszę napisz w którym szpitalu można być z dzieckiem aż do znieczulenia, bo mi Syna !13m-cy) ostatnio z oddziału zabrali i niepozwolili iść nawet pod blok, a pewnie nie był to nasz ostatni raz. Pozdrawiam Ela

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. robiliśmy w Medicinie na nfz, operował dr.Wilk on też pracuje w Prokocimiu, delikatny człowiek, polecam. Na blok operacyjny może wejść tylko jeden z rodziców. Po zabiegu w naszym pokoju był jeszcze jeden chłopiec koło 3lat, robili mu przepuklinę, też mama z nim była jak go usypiali. Dali mu balonik i kazali dmuchać, tak by pewnie wiedzieć czy już śpi czy nie.
      Oby jak najmniej takich doświadczeń!
      pozdrawiam, Ania

      Usuń
    2. Pozazdrościć, ja mam traume do dzisiaj :( na kolejny raz się przygotuję:)
      Trafiłam niedawno na Twojego bloga i nawet nie wiesz jak bardzo sie cieszę, że wszystko się poukładało. Pozdrawiam Ela

      Usuń
  3. Trudne chwile za Wami. Teraz może być już tylko lepiej.
    Zdrówka

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeny...współczuję... Ten nowy wymiar strachu paraliżuje. Znam to. Buziaki i zdrowka dla Bartoszka życzę!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedactwo maleńkie :/ Ale najważniejsze, żeby zdrówko w pełni wróciło i żeby już nigdy pobyt w szpitalu (a już tym bardziej na sali operacyjnej) nie był potrzebny. Nowy wymiar strachu... - również coś o tym wiem i żaden z dotychczasowych lęków nie był tak silny jak lęk o zdrowie i życie dziecka...

    OdpowiedzUsuń
  6. Teraz musi być już tylko dobrze, trzymam kciuki!

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń