sobota, 15 marca 2014

IUI - inseminacja

   Szczęśliwie wróciłam z delegacji, nie było łatwo, wyjechałam cała chora i wróciłam też ledwie żywa. Wyjazd był owocny połowicznie.
    Zatrzymałam się na mojej historii na etapie hiperstymulacji, a po tym jak się zaczęłam leczyć minęło ze 2 miesiące zanim się wchłonęło to co miało się wchłonąć i naprawiło się to co mało się naprawić. Później nowy Doktor zarządził stymulację Femarą od 3-7dc - 1 tabletka dziennie, lek ma okropną ulotkę jak w sumie każdy, który w składzie ma letrozol. Femarę można brać (chyba) tylko 6 cykli później należy zrobić przerwę. Cykle z Femarą miałam pod pełną kontrolą, czyli: monitoring co drugi dzień od 9-10dc dodatkowo Ovitrell na pęknięcie (po 1 monitoringu okazało się że nie pękają mi same pęcherzyki, stąd OVI). Po 2 miesiącach na letrozolu bez sukcesu, postanowiliśmy spróbować inseminacje. W końcu procedura absolutnie bezbolesna, a szans więcej niż naturalnie. Maj przygotowujemy się do inseminacji, monitoring pęcherzyki 2,2-2,4cm. Dzień zaplanowałam ‘luźny’ po 13 wyszłam z pracy, nie chciałam brać urlopu żeby w jakiś sposób zapanować nad stresem, który mimo „luzu” zawsze towarzyszy przed nieznanym. O 17 umówieni w klinice, wszystko wykalkulowano, OVI wzięliśmy tak żeby pęcherzyk pękł  jak najpóźniej. Jestem w klinice o 17, idziemy z doktorem sprawdzić ‘jak tam nasze pęcherzyki’ mąż wpada zaraz po usg (wleciał prosto z pracy) z tekstem ‘Mam nadzieje że się nie spóźniłem’ my akurat wychodziłiśmy z gabinetu, na co ja: „Spóźniliśmy się”. Pęcherzyki pękły wcześniej niż nam by się tego chciało, po prostu miały swój plan. Można było oczywiście zrobić na pękniętych (do 12h można) ale szans jest o wiele więcej na całych. No i nasza pierwsza inseminacja, do której nie doszło zakończyła się na kolacji zakrapianej winem. Czerwiec, historia taka sama co w maju,  przygotowania do IUI na Femarze i OVI – o 12 stawiamy się w klinice, pęcherzyki są, działamy! O 14 mam inseminacje. Procedura bezbolesna ale potwornie krępująca, lekarz musi dosłownie zaglądnąć do środka żeby utrafić tam gdzie trzeba. Po zabiegu należy poleżeć  10-15 min na krześle, całe szczęście doktor czymś tam mnie przykrył, leżałam i gadaliśmy on z za biurka, ja za ścianką na krześle. Po 15min wstałam z krzesła ubrałam się, pożegnaliśmy się, zapłaciłam, wsiadłam w auto i smig do domu leżeć. Mąż nie mógł ze mną zostać do końca , niestety ma okropną prace i musiał wracać do pracy jeszcze przed IUI. Dostałam smsa w trakcie procedury od męża:  „Ciekawa sytuacja, jestem nie obecny przy zapłodnieniu mojej żony”… m a s a k r a. Co się czuje w czasie takich procedur opisze kiedyś bardziej szczegółowo. 

    Nasza 1 inseminacja zakończyła się  bez sukcesu!

1 komentarz:

  1. Mój przyjaciel i ja staramy się o dziecko już ponad siedem lat, mieliśmy płodności klinice w ciągu wielu lat, zanim ktoś powiedział mi, aby skontaktować się z rzucającego to zaklęcie, który jest tak potężny, nazywa Agbazara świątynia dla niego, aby mi pomóc zajść w ciążę,i cieszę się, że zwróciliśmy się do lekarza AGBAZARA, bo jej ciąża zaklęcie umieścić nas w spokoju, i szczerze wierzę mu, uprawnienia i bardzo pomógł nam również, jestem wdzięczny za wszystko, co zrobił. skontaktuj się z nim przez e-mail: ( agbazara@gmail.com ) lub WHATSAPP; ( +2348104102662 ) jeśli próbujesz dostać się do dziecka, ma uprawnienia, aby to zrobić.

    OdpowiedzUsuń