Szczęśliwie wróciłam z delegacji, nie było łatwo,
wyjechałam cała chora i wróciłam też ledwie żywa. Wyjazd był owocny połowicznie.
Zatrzymałam się na mojej historii na etapie hiperstymulacji, a po tym
jak się zaczęłam leczyć minęło ze 2 miesiące zanim się wchłonęło to co miało
się wchłonąć i naprawiło się to co mało się naprawić. Później nowy Doktor
zarządził stymulację Femarą od 3-7dc - 1 tabletka dziennie, lek ma okropną
ulotkę jak w sumie każdy, który w składzie ma letrozol. Femarę można brać (chyba)
tylko 6 cykli później należy zrobić przerwę. Cykle z Femarą miałam pod pełną
kontrolą, czyli: monitoring co drugi dzień od 9-10dc dodatkowo Ovitrell na
pęknięcie (po 1 monitoringu okazało się że nie pękają mi same pęcherzyki, stąd
OVI). Po 2 miesiącach na letrozolu bez
sukcesu, postanowiliśmy spróbować inseminacje. W końcu procedura absolutnie
bezbolesna, a szans więcej niż naturalnie. Maj przygotowujemy się do inseminacji,
monitoring pęcherzyki 2,2-2,4cm. Dzień zaplanowałam ‘luźny’ po 13 wyszłam z
pracy, nie chciałam brać urlopu żeby w jakiś sposób zapanować nad stresem,
który mimo „luzu” zawsze towarzyszy przed nieznanym. O 17 umówieni w klinice, wszystko
wykalkulowano, OVI wzięliśmy tak żeby pęcherzyk pękł jak najpóźniej. Jestem w klinice o 17, idziemy
z doktorem sprawdzić ‘jak tam nasze pęcherzyki’ mąż wpada zaraz po usg (wleciał
prosto z pracy) z tekstem ‘Mam nadzieje że się nie spóźniłem’ my akurat
wychodziłiśmy z gabinetu, na co ja: „Spóźniliśmy się”. Pęcherzyki pękły wcześniej
niż nam by się tego chciało, po prostu miały swój plan. Można było oczywiście
zrobić na pękniętych (do 12h można) ale szans jest o wiele więcej na całych. No
i nasza pierwsza inseminacja, do której nie doszło zakończyła się na kolacji zakrapianej winem. Czerwiec, historia taka sama co w maju, przygotowania do IUI na Femarze i OVI – o 12
stawiamy się w klinice, pęcherzyki są, działamy! O 14 mam inseminacje. Procedura
bezbolesna ale potwornie krępująca, lekarz musi dosłownie zaglądnąć do środka żeby
utrafić tam gdzie trzeba. Po zabiegu należy poleżeć 10-15 min na krześle, całe szczęście doktor czymś
tam mnie przykrył, leżałam i gadaliśmy on z za biurka, ja za ścianką na
krześle. Po 15min wstałam z krzesła ubrałam się, pożegnaliśmy się, zapłaciłam,
wsiadłam w auto i smig do domu leżeć. Mąż nie mógł ze mną zostać do końca ,
niestety ma okropną prace i musiał wracać do pracy jeszcze przed IUI. Dostałam smsa
w trakcie procedury od męża: „Ciekawa
sytuacja, jestem nie obecny przy zapłodnieniu mojej żony”… m a s a k r a. Co się czuje w czasie takich procedur opisze kiedyś bardziej szczegółowo.
Nasza 1 inseminacja zakończyła się bez sukcesu!
Mój przyjaciel i ja staramy się o dziecko już ponad siedem lat, mieliśmy płodności klinice w ciągu wielu lat, zanim ktoś powiedział mi, aby skontaktować się z rzucającego to zaklęcie, który jest tak potężny, nazywa Agbazara świątynia dla niego, aby mi pomóc zajść w ciążę,i cieszę się, że zwróciliśmy się do lekarza AGBAZARA, bo jej ciąża zaklęcie umieścić nas w spokoju, i szczerze wierzę mu, uprawnienia i bardzo pomógł nam również, jestem wdzięczny za wszystko, co zrobił. skontaktuj się z nim przez e-mail: ( agbazara@gmail.com ) lub WHATSAPP; ( +2348104102662 ) jeśli próbujesz dostać się do dziecka, ma uprawnienia, aby to zrobić.
OdpowiedzUsuń