środa, 1 kwietnia 2015

Spotkanie z położną i badania prenatalne

Zacznę od spotkanie z położną, bo ta część najprzyjemniejsza. 
Pomysł żeby się zgłosić do położnej powstał po akcji 'żelazko'. Do naszego Taty nie docierały argumenty, że dla niemowlaka powinno się wszystko prasować łącznie ze skarpetkami. Otóż, żeby oszczędzić siebie, jego i naszego Synka postanowiłam umówić się z położną, niech kobiecina się produkuje, z pewnością ma większy autorytet w opiece nad noworodkami niż ja. 
Byliśmy wczoraj, dostaliśmy masę ulotek, reklam, skarpet, próbek i cennych informacji. Jesteśmy zadowoleni z wizyty, mąż miał swoją listę pytań, ja swoją, było wesoło. Na początku położna trzymała śmiech za zębami, ale rozkręciła się pod koniec listy pytań mojego męża i śmiała się z nami pełną parą. Pytaliśmy się o wszystko: pierwsze szczepienie, kangurowanie, połóg, laktacja, torba szpitalna, dieta, CC, depresja poporodowa itd. Powiedziała że jak na nas patrzy (czytaj rozbawione gęby) to uważa że my depresji poporodowej nie będziemy mieli. To dobrze! Dostała też pytanie: 'jak opiekować się żoną...'? Kochanie, po tych przejściach wczasy, wczasy i tylko wczasy!
Jesteśmy pełniejsi o dodatkową wiedze. Położna była z Siemiradzkiego. Upewniła męża, że akcja 'żelazko' jest koniecznością i należy prasować skarpetki i wszystkie rzeczy, które dotyka maluszek, do momentu odpadnięcia kikuta. 
I to by było na tyle beztroskiego śmiechu, radości i spokoju. 

Po południu mieliśmy badanie prenatalne. 
Parametry:
Waga - 1612gr. Wzrost nie da się określić. 
'szerokość rogu tylnej komory bocznej', jest na granicy górnej normy. Dla obu płci podaje się jedna norma, a w rzeczywistości dziewczynki i chłopcy mogą mieć ten parametr różny, mówił mi tak lekarz na II prenatalnych, które robiłam na NFZ.
twarz: nie udało się ocenić - Synek skręcony w scyzoryk nóżki, rączki przy buzi. Jeszcze nigdy nie pokazał się tak, bym zobaczyła buźkę naszego spryciuli. 
w dodatek parametr AFI (określenie indeksu płynu owodniowego) 60mm. Norma od 50mm, czyli jestem blisko niskiej granicy normy. Jeśli AFI trochę spadnie trzeba będzie rozwiązać ciąże z dnia na dzień. No i znowu strach, panika, świeczki w oczach. Po tym jak nasz Doktor powiedział o ilości wód płodowych, to w sumie nić więcej już nie słyszałam. W takich chwilach blokuje się i choć na zewnątrz jestem ok, to w środku rozpadam się na kawałki, myśli mam mln500. Oczywiście wieczorem/w nocy/dziś jak przetrawiłam całą informację, niestety zajrzałam do internetu. Z reguły tego nie robię, nie mniej wlazłam ku swojej głupocie i dopiero się przeraziłam, nawet nie przeraziłam 'posrałam się' to będzie właściwe określenie. Rano napisałam do swojego lekarza maila, odpisał i zaproponował żebym skonsultowała ten wynik z jednym profesorem, który spotyka się z takimi sytuacjami codziennie. Skorzystam, dla własnego spokoju, choć ufam mojemu Doktorkowi na 200%, czasem mu współczuje, że ma przy mnie tyle pracy. On mówi: 'to nie jest zwykła ciąża' i chyba nie jest, od początku wszystko do góry nogami:) za wyjątkiem naszego Synusia. Zawszę mieszczę się w tych procentach kobiet, które mogą to mieć w trakcie ciąży.


Całe szczęście że dziś dostaliśmy paczkę, a nawet trzy paczki z ubrankami, które leciały do nas z daleka. Mogłam choć odrobinę zając czymś swój napchany od wczoraj łeb. To jest jakaś 1/999 cześć ubranek, nasz syn ma więcej od nas z mężem razem wziętych ciuchów. Do 18m, ma co ubierać:) oczywiście body w motorki, pajacyki w motorki u nas obowiązkowo! 

Trzymajcie kciuki! Obyśmy jeszcze przez chwilę byli w dwupaku i nie rozpakowywaliśmy się, choć do 36tc albo do 2,5kg, jeszcze z miesiąc, proszę.  

6 komentarzy:

  1. Trzymamy kciuki, odmawiamy zdrowaśki, żeby Maluszek poczekał cierpliwie na te cudne ubranka w motorki :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam jakąś dziwną alergie na położne, no i nie mam do nich szczęścia, choć niby trafiałam na takie "super ekstra".
    Ja przed każdą wizytą mam takie pietra, że chodzę jak zmulona kilka dni wcześniej. Hematolog ostatnio zwiększył mi dawkę heparyny, a niby mam takie dobre wyniki, no ale on mówi, żeby właśnie utrzymać tą tendencję. Staram się nie świrować, w końcu komuś muszę zaufać.
    O wyprawce ciągle nie myślę, jakoś do mnie to nadal nie dociera.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy w życiu nie prasowałam dziecku skarpetek a mam synka 3,5-letniego, zdrowego jak rydz

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też nigdy nie prasowałam, pierwszy raz o tym słyszę - chyba jakaś niedoedukowana jestem :) Trzymam kciuki, żeby Synusiowi aż tak bardzo się na świat nie spieszyło i żebyście faktycznie "rozpakowali" ten Wasz uroczy prezent dopiero w bezpiecznym i najwłaściwszym ku temu momencie :) Będzie dobrze ! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Prasowanie skarpetek....:))))))))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  6. Trzymam kciuki. Niech Maluszek jeszcze posiedzi u mamy w brzuszku;)
    Buziaki;*

    OdpowiedzUsuń