niedziela, 13 lipca 2014

Czekanie

Czekanie na dobre zagościło w naszym życiu, wszystko się toczy w kolo czekania:  na weekend, na wieczór, na wypłatę, na wakacje, na słońce, my na dzieci, ja na wyniki, na miesiączkę której nie mam. Od kwietnia podajże nic się u mnie w leczeniu nie dzieje (od czasu do czasu łykam duphaston i na stale acard), najpierw czekałam na histeroskopie teraz od 3 tygodniu czekam na wyniki 'histpat' bez którego nie możemy nic robić. Co się zmieniło w moim życiu od na okrągło - czekania? Myślę że sporo:
Po pierwsze, czytając Wasze posty stwierdziłam że i ja muszę wprowadzić jakąś dietę, zmianę w żywieniu. Jest dobry moment na warzywa i owoce, korzystam bez umiaru:) W dodatek, na dobre wprowadziłam do śniadań owsiankę + morele+pestki dyni + mód, pyszne.
Po drugie, zaczęłam systematycznie biegać. Może nie pokonuję kilometrów nie wiadomo jakich ale biegam. 
Po trzecie, zapisałam się na Jogę. Dwa razy w tygodniu, w tym raz
w tygodniu chodzę na 'joga dla kręgosłupa' jest super, relaksuję się na tych fikołkach. Kobieta manipuluje głosem, muzyką, światłem - odprężam się i ćwiczę. Później korzystam z sauny, suchej.
Dziś jeździliśmy na rowerach a w piątek jednośladami, cieszymy się z mężem z siebie. Jestem chodzącą ENDORFINą:)
Powiedziałam sobie 'dosyć', po kolejnej burzliwej kłótni z mężem a propos 'ty się zmieniłaś, ty ciągle myślisz tylko o jednym'. No tak zmieniłam się w końcu to już 5lat starań (z dużymi lub małymi przerwami) - zmieniłam się! wiecznie na stymulacji, w oczekiwaniu, z testami, najpierw na owulację, później na ciąże, wieczne rozczarowanie i euforia, zmieniłam się! Szpitale, poronienie, lekarze jeden drugi kolejny - zmieniłam się! kiedyś też miałam kręcony włosy a już nie mam no zmieniłam się!Byłam też młodsza:) Przelałam się jak beczka. Myślałam nawet czy nie skorzystać z usług pani B.Pawelec, ale daje sobie jeszcze 'jedną szansę'. Wypędzam myśl o staraniu, zapełniam czas oczekiwania i myślenia na zajęcia dla duszy, ciała i umysłu. Nie wiem czy to dobry kierunek czy ucieczka, ale chcę nią podążać choć przez chwilę. Nie tracąc nadzieje!

dziś jeszcze: meczyk, paciorek i spać! Dobrego tygodnia!

9 komentarzy:

  1. Może minęłyśmy się dzisiaj na kładce :) a przy tej pomarańczowej kamienicy a raczej na jej tle mamy najcudowniejsze zdjęcie z sesji plenerowej :) ogólnie uwielbiam spacerować po mostach krakowskich!
    Gdybyś miała kiedyś ochotę pospacerować razem wiesz gdzie mnie szukać ;)
    I łączę się w ciągłym oczekiwaniu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie!!!:)
      jeśli widziałaś dwóch wariatów (z rowerami) skaczących do zdjęcia na kładce to byliśmy my:) piliśmy też piwko w Drukarni:D

      Usuń
  2. Jessie Ware uwielbiam. Mogę słuchać i słuchać.Patrząc na te zdjęcia przypomniał mi się nasz zeszłoroczny wrześniowy tydzień spędzony w Krakowie. Tak naładowanych akumulatorów jak wtedy nie miałam dawno. Spacery nad Wisłą, spacery krakowskimi uliczkami... Aj już mi tęskno na samą myśl. Do tego mieszkaliśmy w mieszkanku w centrum. Utwierdziłam się wtedy w przekonaniu, że gdybym miała się gdzieś przeprowadzić to właśnie do Krakowa.
    W czasie starań każda z nas się zmienia. Leki, lekarze, rozczarowania...to zmienia. Nie można tego uniknąć. Najgorzej jeśli to wszystko odbija się i na nas samych i na naszych małżeństwach. Bardzo dobrze, że znalazłaś zajęcie by zająć czas oczekiwania. Na pewno na dobre Ci to tylko wyjdzie.
    Ja już tak czekam z dwa lata i pewnie jeszcze poczekam. Ile? To chyba tylko Bóg wie. Też muszę poszukać sposobu jak sobie czas czekania zająć. Trzeba sobie głowę uporządkować chyba hihi. Teraz czekam na nasz urlop - ostatnie dwa tygodnie sierpnia w pięknych okolicznościach przyrody.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My w tym roku nie planujemy urlopu, ale to nic. Lato to taki okres gdzie można korzystać z aktywności bez wymówek:) Mąż mi zawsze mówi znajdź sobie zajęcie, rób coś, bo ty tylko myślisz i myślisz. Ma racje im więcej jestem sama tym więcej myślę, rozmyślam, czytam. Chcę żeby leczenie nasze przestało kierować naszym życiem, jak by to nie było, jesteśmy 'zdrowi' mamy co jeść, mamy dach nad głową, mamy siebie, musimy tylko czekać!
      Jeśli lubicie Kraków, zapraszam! Jest trochę nudny, trochę magiczny, trochę wyjątkowy!
      Ściskam*

      Usuń
    2. Właśnie musimy tylko albo aż czekać. Oby więc nam cierpliwości starczyło. Mój mąż też często mówi, że za dużo myślę i czytam i potem analizuję nie wiadomo co i po co.
      Do Krakowa zawsze chętnie powracam.
      Buziaki ;)

      Usuń
  3. Ehhh... jak tu się nie zmienić... Fajnie, że spędzacie razem czas, fajnie że możecie coś razem porobić bez pretensji, fochów,smutku, łez. Fantastycznie. Szczerze mówiąc Kraków nie jest mi za bardzo znany, byłam tam jeden raz kiedy Papież był w Polsce ale w zasadzie nic nie pamiętam. Jakoś nie miałam nigdy okazji pojechać - może trzeba wziąć rowery i nadrobić?!:) Mam ochotę gdzieś uciec od tego wszystkiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez lata starań kłóciliśmy się mln razy, im dłużej stymulowałam się tym bardziej byliśmy smutni, było dużo pretensji. Wylałam morze łez. Już tak nie chce, nie mam już na to siły. Jestem wypompowana z emocji.
      Znalazłam mnóstwo zajęć, który przynoszą mi jakąś minimalną radość, jest na chwilę, ale po nich jestem tak zmęczona że nie chcę o niczym myśleć.
      Może urlop w Krakowie!? Jest sporo pięknych miejsc! Albo taki długi weekend, szalony, spontaniczny długi weekend w Krakowie!
      Ściskam:*

      Usuń
  4. Uwielbiam Kraków, a po tym moście też z M. spacerowaliśmy swego czasu (choć swojej kłódki nie przypięliśmy ;) Na pewno tam jeszcze wrócimy i może spotkamy się w którejś z tych Waszych malowniczych, klimatycznych uliczek :)

    Poza tym gratuluję takich dużych pozytywnych zmian w stylu życia - niech wyjdą na zdrowie ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wydaje się że trzeba zorganizować jakieś wielkie spotkanie w Krakowie:)
      A zmiany tak, wprowadziłam sporo by mniej myśleć, wtedy łatwiej się czeka:)

      Usuń