Dwa dni 4 samoloty. Uwielbiam latać, bagażu nie nadaje
wprawie nic nie mam w walizce: piżama, małe kosmetyki, t’shirt na przebranie,
spodnie, dwie sukienki, marynarka,
obcasy i laptop. Siedzę w samolocie, jestem potwornie zmęczona czeka na mnie
jeszcze jedna przesiadka w Warszawie. Latanie jest fajne – na wakacje, służbowe
wyjazdy są mało atrakcyjne. Zawsze mi towarzyszy stres, nie że lecę ale przed cholernymi
spotkaniami. Po spotkaniach oceniam, że nie było czego się stresować, nie było
tak strasznie a ja wypadłam nie najgorzej. Nauka czyni mistrza, może kiedyś
opanuję emocję ja nie na odwrót. Po
ostatnim 9h locie w maju, o którym nie wspominałam na blogu miałam okropne
problemy z uchem, przy lądowaniu dostałam tak potwornego bólu ucha, że chciało
się krzyczeć. Bardzo dużo już latałam i nigdy nie miałam żadnych kłopotów z
zatkanymi uszami, ale nie doleczona choroba marcowa i lekkie przeziębienie
przed podróżą dali znać, a może się starzeje? Po co wspominam i tym teraz? A
tylko dla tego, że laryngolog poleciła mi stosować zwykłe kropelki do nosa przed każdym wylotem i
lądowaniem. Jest okazja sprawdzić – dziele się z wami to działa, może ktoś z
was będzie leciał to taka informacja się przyda:) Zwykła woda morska do nosa.
Lecę w niebie. Jest niesamowicie – zachód słońca nad
chmurami w dodatek siedzę sama na 2 miejscach. Jedyny minus jest taki, że
siedzi jakiś burak przede mną który za drugim razem zwrócił mi uwagę żebym
delikatnie rozkładała stolik. Dziwnie, bo właśnie tak robiłam, olewam. Jestem tak
zmęczona że chyba będę złośliwa i otworze mu tak ten stolik aż się złamas
obudzi. W dodatek mam jeszcze resztki okresu ale już biorę leki na stymulacje,
pewno w następnym tygodniu będę chodzić na usg, nieważne. Teraz o innym. Powiem
wam, że nasz LOT schodzi na psy, dostałam właśnie szklankę wody i princepolo
malutkie, można ew. coś sobie wykupić. W domu będę w nocy, a rano do pracy.
Jutro, tudzież już dziś jest wyjątkowy dzień – mam urodziny! Zazwyczaj jest tak,
że myśli o dziecku łapią mnie w dwa święta roku – sylwestra i moje urodziny,
czyli kiedy przewala się w kalendarzu rok. Robię podsumowanie. Każdego roku to
samo, jestem o rok starsza, nic się nie zmieniło w moim życiu, nadal nie jestem
matką, mam za co żyć ale nie mam dla kogo żyć, oprócz męża ale wiecie o co mi
chodzi. Te kolejne urodzinowe ‘dzieście’ w ogóle nie przynoszą mi radości,
czuje że życie właśnie tak przeleci, szybko niezauważalnie. Nawet nie mam
marzeń urodzinowych, byle zdrowi wszyscy byli.
Buziaki z nieba!
ps. wysyłam z Wawy. Jak zawszę 'czekając', tym razem tylko na następny samolot:)
"mi kapać nos przed każdym wylotem i lądowaniem" - co to znaczy??
OdpowiedzUsuństosować kropelki do nosa:D zwykła woda morska:D hehee napisałam po chińsku ... tak czasem mam jak nawijam w innym jeżyku przez 2dni:)
UsuńNo no, to chyba musisz jakąś niesamowicie ważną i odpowiedzialną funkcję pełnić, skoro tak sobie latasz służbowo po świecie ;) Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin i oby tego rodzaju czarne myśli w tym roku Cię jednak nie dopadły :) Życie jest piękne - zwłaszcza z lotu ptaka :) Buziaki odwzajemniam :*
OdpowiedzUsuńja? coś ty, jestem na końcu przewodu pokarmowego że tak powiem:)
UsuńDzięki za życzenia, może w tym roku coś się zmieni? nie wiem, już nie marze, jestem zmęczona marzeniami. Buziaki!
Sto lat! Szczęścia!
OdpowiedzUsuńDziekuję!
Usuń